![Regeneracja. Reaktywacja. Integracja [ZDJĘCIA]](https://cdn.legia.com/variants/e2Fpahv3azqffc778XFPmpyv/545c15e9cca6f06af6246aeb5cf03b7aca3451e6443595cf6ef7e6b628d6481e.jpeg)
Regeneracja. Reaktywacja. Integracja [ZDJĘCIA]
Nie, maszynami to my jeszcze nie jesteśmy, czasem też potrzebujemy czegoś spoza typowo piłkarskiego repertuaru.
Autor: Bartosz Zasławski
Fot. Mateusz Kostrzewa
- Udostępnij
Autor: Bartosz Zasławski
Fot. Mateusz Kostrzewa
Nie, maszynami to my jeszcze nie jesteśmy, czasem też potrzebujemy czegoś spoza typowo piłkarskiego repertuaru. Poniedziałek był pierwszym dniem, w którym złapaliśmy trochę oddechu. Przed południem odbyła się rozgrzewka na matach przy naszym kompleksie, regeneracja na basenie, a na danie główne - siłownia.
Jak lubi powtarzać trener Dawid Goliński: „Jeszcze nikt nie utopił się we własnym pocie”. Po trzech dniach, czterech wymagających treningach na boisku (a łącznie dziewięciu) i zremisowanym meczu z azerskim Səbail FK, wcisnęliśmy hamulec i zredukowaliśmy bieg. Co nie znaczy, że się zatrzymaliśmy.
Tym razem zamiast na boisku, większość zawodników miała zajęcia regeneracyjne i siłowe. Tym razem nie wsiedliśmy do autokaru, a przez hotelowe lobby udaliśmy do strefy odnowy biologicznej. Po rozciąganiu, rozgrzaniu mięśni na matach i przygotowaniu organizmu do wysiłku, w planach były zajęcia na basenie, które miały nieoczekiwany finał. Zawodnicy postanowili, że w podziękowaniu za wycisk na obozie wrzucą Bartosza Bibrowicza i Stergiosa Fotopoulosa do wody. Opór był daremny, przewaga liczebna wroga - bezdyskusyjna. Jak to ujął Quentin Tarantino w Kill Billu: „Zemsta to danie, które najlepiej smakuje na zimno”.
Po bardziej rozywkowej części naszych obowiązków, ruszyliśmy piętro wyżej na siłownię. Zobaczcie zdjęcia - tekst jest tu zbędny. Było mocno.

Równolegle młodsza część naszej drużyny odbyła zwykły piłkarski trening: podania, przyjęcia, wymiany pozycji, gra jeden na jeden zakończona strzałem, szybka gierka. Trenerzy instruowali, jak zawodnicy mają się poruszać, co zrobić z piłką. Każdy dzień na zgrupowaniu to dla nich wielki bonus, nieprzeliczalny w żadnej walucie. Wyobraźcie sobie: występujecie na co dzień w Legii II lub U19, Waszymi rywalami są rówieśnicy z całej Polski, mieszkacie na co dzień w LTC. Po pewnym czasie otrzymujecie propozycję, żeby jechać na obóz przygotowawczy z pierwszym zespołem. Jędrzejczyk, Josue, Kapustka, Carlitos, Wszołek i inni - goście, których znaliście z trybun lub mijaliście nieśmiało na korytarzach klubowego budynku, zostali Waszymi kolegami z zespołu. Chłopaki nie mają łagodniejszych warunków, wykręcają te same parametry, uczestniczą w tych samych ćwiczeniach. - Muszę dobrze dograć, bo Josue mnie ochrzani - mówił w dzisiejszym vlogu Kuba Jędrasik, rocznik 2005. Chyba nie myślicie, że żartował?
Przyzwyczajamy Was do tego, że koniec treningu to nie koniec tego, co ma zrobić zawodnik. Zaraz po zakończeniu zajęć przyszła wiadomość od fizjoterapeutów: obowiązkowa zimna kąpiel. Temperatura około czterech stopni. Trzeba się stawić.
Popołudnie w Belek to chwila wolnego, od jutra znowu przyspieszymy. Ale nie zmarnowaliśmy tego czasu - postaramy się Wam przedstawić urok tej niewielkiej miejscowości na tureckiej riwierze. Efekty niebawem.
Autor
Bartosz Zasławski